wtorek, 22 marca 2016

Jak to jest być obcokrajowcem w Azji

Długo trwało zanim zebrałam myśli w wystarczająco dobre słowa, niemniej jednak jeżeli lubicie poważne posty to to na pewno nie jeden z nich. Ten felieton powstał pół żartem, pół serio i dotyczy czegoś bardziej mi osobistego. Podobno własne przeżycia łatwiej ubrać w treść, bo przecież dokładnie się wie, co się czuję. Moim zdaniem nie do końca, bo granica pomiędzy wylewaniem uczuć, a tekstem, który ma sens jest cienka i mam nadzieję, że jej nie przekroczyłam.

Światem od dawien dawna rządzą stereotypy. Jeszcze zanim kogoś poznamy jako wzrokowcy oceniamy jaka ta osoba może być. Podobno wystarczy kilka sekund, żeby wyrobić sobie zdanie o danej osobie.  Nie mniej dotyczy to koloru skóry i narodowości. Każdy z nas tego doświadcza, będąc na wakacjach, tak po prostu zagranicą, czy nawet w Polsce. Nie da się tego uniknąć przeprowadzając się z Europy Środkowej do dość odległej Azji południowo- wschodniej, na Tajwan.  Trzeba jednak nadmienić, że czasami nie jest to zjawisko wyłącznie negatywne i ma też pozytywne skutki. Różnice kulturowe pozwalają nam przecież lepiej siebie nawzajem zrozumieć i nauczyć się czegoś nowego.

Ten schemat dostosowywania się do nowych realiów choć bazuje na przykładzie Australii, pasować będzie do każdego innego kraju. Im bardziej inny pod względem kulturowym jest kraj, gdzie się przeprowadzamy, tym większy szok kulturowy. Są rzeczy do których trzeba po prostu przyzwyczaić i dokładnie tak samo było ze mną.

Tajwańczycy to niezwykle ciepli ludzie i zawsze będą się starać pomóc, nawet jeżeli nie mówimy po chińsku, a ich angielski też nie jest najlepszy. Ciężko było mi się jednak nie czuć dziwnie przez pierwsze kilka tygodni czując na sobie nieustanne spojrzenia. Ciekawość względem kogoś, kto wygląda inaczej jest naturalna, ale dla mnie było to bardzo niekomfortowe. Z czasem jednak da się to ignorować i nawet obecnie to dla moich tajwańskich znajomych jest bardziej intrygujące dlaczego ludzie się patrzą niżeli dla mnie samej.  Obcy ludzie machający z daleko na powitanie i krzyczący "hello" nadal się zdarzają, a już wyjazd na tajwańską prowincję z góry zakłada, że będzie się atrakcją dnia. Jest to może w odczuciu dość nieprzyjemne, ale warto mięć w pamięci że to zwykła życzliwość i ciekawość.

Zarówno tutaj na Tajwanie, jak i będąc w Korei najczęściej zadawanym pytaniem jest czy jestem Amerykanką. Skąd takie przekonanie? Najbardziej opłacalną pracą, zwłaszcza bez znajomości języka jest nauczanie angielskiego. Szczerze mówiąc nawet znając język nie jest łatwo obcokrajowcom znaleźć inną pracę, przy dobrych warunkach finansowych. Zatrudniając osobę do nauki języka angielskiego większość szkół do tej pory wymagała, aby język angielski był ojczystym językiem potencjalnego nauczyciela.  Wszystko w trosce głównie o odpowiedni akcent. Spowodowało to, że w większości z takich ofert pracy korzystali Amerykanie. Doprowadziło to w pewnym sensie do stereotypu "białego człowieka" jako nauczyciela angielskiego, który pochodzi z Ameryki. Lata świetności kiedy można było w ciemno szukać pracy jako nauczyciel angielskiego nadal trzymają się na Tajwanie, choć zaostrzono kryteria, świetnie rozwijają się w Chinach, ale Korea się zbuntowała. Od wielu osób słyszałam, iż obecnie preferuje się Koreańczyków, którzy przebywali na emigracji, jako nauczycieli języka.
O dziwo po wyprowadzeniu z błędu, że pochodzi się z Europy, wielu Tajwańczyków słyszało o Polsce, albo wie gdzie jest nasz kraj (bardziej dokładnie wiedzą, że Polska to ten kraj koło Niemiec i Rosji.). W Korei było bardzo podobnie, za wyjątkiem stwierdzenia w pierwszej kolejności, że jak nie Amerykanka, to za pewne pochodzę z Rosji. Moim zdaniem ma to głownie podłoże w dużej ilości napływowych turystów, właśnie z Rosji, a już na pewno nie jest to nic obraźliwego. 


Na pewno warto mieć przygotowane odpowiedzi na zestaw również innych pytań, które pojawiają się zawsze. Im więcej mówi się po chińsku, tym bardziej będzie drążony temat. Bez względu jednak na umiejętności językowe, Tajwańczycy jako z natury ciekawi, nie omieszkają wypytać się nas o kilka podstawowych spraw a mianowicie jak długo jesteśmy na Tajwanie, jak długo planujemy zostać, dlaczego Tajwan, czy nam się podoba itp. Dziewczyny na pewno zostaną zapytane czy mają chłopaka Tajwańczyka lub czy podobają im się Tajwańczycy ogólnie. Tak jest prawie za każdym razem, każda nowa osoba przeprowadzi owy rytualny kwestionariusz, który na początku sprawiał, że czułam się nieco jak na przesłuchaniu. W związku z tym że mieszkam w pobliżu swojego uniwersytetu, który słynie z posiadania w swych szeregach zagranicznych studentów czy to z wymiany, czy to takich jak ja, którzy postanowili tutaj się uczyć, wiele osób bierze też za pewnik, że tam studiuje, skoro nie uczę angielskiego. Skłania mnie to do refleksji, że Tajwańczycy mają bardzo logiczny, aczkolwiek prosty tok rozumowania, jeżeli chodzi o obcokrajowców.

Kolejną bardzo specyficzną kwestią jest słyszenie, jako że nasz chiński jest taki świetny, nawet w momencie kiedy nie jest to do końca zgodne z prawdą. Mimo, że napewno wyjazd tutaj przyśpieszył naukę, nadal nie uważam abym mówiła wystarczająco dobrze. Niemniej jednak sama próba mówienia po chińsku przyjmowana jest z niezwykłym entuzjazm. Bardzo chętnie też Tajwańczycy pomogą nam w nauce, a jeszcze chętniej przyjmą pomoc w nauce angielskiego. Taka przyjacielska wymiana językowa to na prawdę jedna z przyjemniejszych form szlifowania języka.

Komplementowanie nie ogranicza się wyłącznie do języka, ale do wyglądu czy otwartości. Z czystym sumieniem muszę stwierdzić iż Tajwańczycy pomagają się zaaklimatyzować i podbudować pewność siebie, bo ich nastawienie jest zupełnie inne. Ta bijąca od nich pozytywna energia jest zaraźliwa i na pewno uczy cieszyć się z małych rzeczy. Mnie osobiście zaskoczyło też bardzo pytanie gdzie nauczyłam się jeść pałeczkami, gdyż wielu Tajwańczyków nie zdaje sobie sprawy, że my coraz częściej korzystając z azjatyckich restauracji, całkiem nieźle opanowaliśmy tą sztukę.

Posiadając lokalnych znajomych, często jest się zapraszanym żeby zjeść razem lunch, bo jedzenie samemu jest takie smutne lub też aby razem gdzieś wyjść. Będąc obcokrajowcem, Tajwańczycy będą się starać z całych sił abyśmy poznali miasto, miejsca gdzie dobrze zjeść i żebyśmy nie czuli się samotni. Uczelnia także organizuje wiele integracyjnych imprez dla zagranicznych studentów oraz pozbliża lokalne tradycje.

Przyjazność i chęć pomocy Tajwańczyków, często może wprawiać w zakłopotanie. Doskonałym przykładem jest zapytanie się kogoś o drogę. Najprościej byłoby po prostu wytłumaczyć jak dotrzeć w dane miejsce i po problemie. Tutaj w Kaohsiungu wiele lokalnych mieszkańców z troski, że się zgubimy, otwarcie zaproponuje że nas tam zabierze. Nie jest to jednak powszechne na całej wyspie. W czasie pobytu w Tajpeju raczej słyszałam że w dobie XXI wieku i Google maps, mogę sama sprawdzić drogę. Niektórzy zapominają, że Wi-Fi nie takie ogólnodostępne. W Korei głównym problemem jest mimo wszystko obawa mówienia w języku angielskim i ten ciążący nad nimi perfekcjonizm.  Mimo wszystko nigdy nie zostałam bez pomocy w potrzebie.


Kolejną najczęstszą prośbą jest ta o zrobienie zdjęcia. Tajwańczycy w życiu nie odmówią, nawet jeżeli nie są do końca na bierząco jeżeli chodzi o telefony, czy aparaty. Wystarczy im pokazać co przycisnąć i tyle. Sami także uwielbiają robić zdjęcia zawsze i wszędzie. Z czasem bardzo to doceniłam i przyznam im racje, że zdjęcia to utrwalenie naszych wspomnień. Początkowo było trochę dziwne dla mnie czekać z jedzeniem, bo najpierw trzeba zrobić zdjęcie. Stworzenie telefonu, który w nazwie modelu ma "selfie" wydaje się bardzo Tajwańskie, ale Asus na pewno wiedział co robił.
Będąc obcokrajowcem tutaj nie da się uniknąć zdjęć, przy każdym spotkaniu, mało tego zdarzyło mi się kilka razy na ulicy być poproszonym o wspólne zdjęcie przez kompletnie obcą osobę. 

Kolejną rzeczą do której początkowo ciężko przywyknąć jest jedzenie na mieście, gdyż gotowanie w domu jest bardzo nieopłacalne i nie dostępność szeroko pojętych dań kuchni zachodniej. Niedostępność to za duże słowo, bo restauracji jest bardzo dużo, zwłaszcza włoskich. Trzeba być jednak gotowym na nieco inny, bardziej tajwański smak dań. Tęskniąc za domowym jedzeniem, czasami po prostu ciężko jest znaleźć jakikolwiek odpowiednik. Wyjątek stanowią pierogi, lub miejsca gdzie właściciele sami są obcokrajowcami i sprowadzają oryginalne składniki. Niestety ceny w takich miejscach, są zdecydowanie wyższe. 
Każdy kraj ma zwyczaje, które dla osób obcych wydają się dziwne. Dla mnie tutaj także początkowo wiele rzeczy wydawało się irracjonalne, ale to już materiał na kolejny post. Myślę, że kluczem do czucia się tu dobrze jest bycie otwartym na otaczające nas możliwości i czerpanie z tego co dobre. Znam przypadki osób, które wyjechały i są nieszczęśliwe, zamknięte w swoim świecie wysokich oczekiwań, które zamiast czerpać z nowego miejsca, wolą wyłącznie oceniać. Takie nastawienie nie ma sensu i z góry skazane jest na porażkę. Nie zalecam ślepego uwielbienia, bo na pewno powstanie post o tym wszystkim co może denerwować, ale nie warto pracować za "lożę szyderców", ponieważ omija nas w ten sposób wiele możliwości. Być może emigracja nie jest dla wszystkich i nie każdy potrafi się dostosować, ale moim zdaniem warto zaryzykować i jeżeli jest możliwość spełniać marzenia. 

  






11 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za ten ciekawy wpis. Ogromnie mnie ciekawi ta kultura, cieszę sie na każdą informację obcokrajowców tam osiedlonych, z takiego zwykłego życia. Niestety, po chińsku,tajwańsku umiem tylko parę słów, a to wszystko przez dramy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym chciała, oczywiście jeśli jest taka możliwość, żeby opisała co wydawało Ci się irracjonalne :3
    Jeśli chodzi o sam post, udało Ci się nie przekroczyć cienkiej linii, o której wspomniałaś na początku. Ba, zachęciłaś mnie wręcz do przeprowadzki, ale jako weterynarzowi chyba ciężko byłoby mi znaleźć pracę xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy wpis. Nie spodziewałam się, że tajwańczycy mają tak podobne podejście do znajomości swojego języka jak japończycy ( "Dzień dobry." "Jak świetnie mówisz po ...!"). Zapraszam też do mnie na bloga http://tuewelina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy post! Moim zdaniem różnice kulturowe to jeden z lepszych i dłuższych tematów do opisywania :)

    Zapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy esej. Zwłaszcza podobało mi się podsumowanie, o czerpaniu radości z miejsc, a nie konfrontowaniu się z marzeniami jakie sami sobie stworzyliśmy. Bardzo dobrze, że to ujęłaś.
    Selfismartphone? Myśląc o tym teraz jestem zaskoczona ze ta nazwa pojawiła się tak późno. I myśląc o tym dalej selfiephony chyba się przyjmą bez problemu ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja raczej nie jestem nastawiona na długi wyjazd. 3 miesiące jakiś praktyk w Azji byłoby idealnym czasem, ale problemem dla mnie jest brak znajomości języka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wielu miejscach przy znajomości angielskiego nie ma problemòw. Większość studentòw przyjeżdżających w ramach wymiany np. z Francji na mojej uczelni nie zna chińskiego.

      Usuń
  7. Mówili Ci, że sama sobie możesz sprawdzić drogę, serio? Znieczulica w wielkim mieście ;) Co do tego, że Azjaci z defaulta uważają wszystkich białych za Amerykanów - niezmiernie mnie to irytuje i uważam to po prostu za przejaw nawet nie tyle 'prostego myślenia', ile za zwyczajnie ograniczony tok myślenia. Mogliby mieć trochę bardziej otwarte umysły. Swego czasu na forum ekspatów czytałam różnego rodzaju narzekania na Tajwańczyków, ale jest tak, jak mówisz - niektórzy się po prostu nie nadają do emigracji i wszystko im przeszkadza.

    Ciekawie, że Koreańczycy nagle zmienili podejście i nie chcą już native'ów :o Jeśli im zależy na nauczycielach z dobrym akcentem, to nie jest dobry ruch. No chyba, że taki Koreańczyk mieszkał za granicą od urodzenia, a dopiero potem przyjechał do Korei.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mogę spytać, jak znalazłaś się w Korei? :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając o nastawieniu Tajwańczyków czuję, że świetnie bym się do nich dopasowała xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Pieknie piszesz. Bardzo mi sie podoba Twoj blog. :)

    Zapraszam i do mnie tez o Azji, ale troche inne rejony.

    http://bollywood-world-nieznany-dzwiek.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka z Sayonara Namida